Preparations / Przygotowania
The village and the field before anything started. Andrzej Młynarczyk and Monika Podsiadła come to help Nimue with preparing the project of the festival space in permaculture spirit. Robert Walczak, Lamkowo's citizen, offers information and guidance in the area, March 2014 (pictures by Nimue) / Wioska oraz pole zanim cokolwiek się zaczęło. Andrzej Młynarczyk i Monika Podsiadła przyjeżdżają aby pomóc Nimue w przygotowaniu projektu przestrzeni festiwalowej w duchu permakultury. Robert Walczak, mieszkaniec Lamkowa, oferuje informację i przewodnictwo w terenie, marzec 2014 (zdjęcia: Nimue)
The project of the festival space made by Andrzej Młynarczyk, a logo of the Festival made by Monika Owoc and the flyer (in English and in Polish) made by Magdalena Wałecka. / Projekt przestrzeni festiwalowej wykonany przez Andrzeja Młynarczyka, logo Festiwalu wykonane przez Monikę Owoc oraz ulotka (w języku angielskim i polskim) wykonana przez Magdalenę Wałecką.
9 - 10 June 2014, the experts from "Gardens From A to Z" come to dig a well (pictures by Nimue) / 9 - 10 czerwca 2014, eksperci z firmy "Ogrody od A do Z" przyjeżdżają aby wykopać studnię (zdjęcia Nimue).
12 - 13 June 2014, Nimue and her father picking up the yurt from Krzysztof Kolba in the South of Poland (Limanowa). Next to the yurts, Krzysztof makes also tipis. We ordered three of them and they were sent to us later by the post (pictures by Nimue) / 12 - 13 czerwca 2014, Nimue i jej tata przywożą jurtę od Krzysztofa Kolby (Firma Hau Kola) z południa Polski (Limanowa). Oprócz jurt Krzysztof produkuje również tipi. Zamówiliśmy trzy z nich i zostały one przysłane do nas później kurierem (zdjęcia Nimue).
13 - 14 June 2014, Nimue and Andrzej Młynarczyk (permakultura.com.pl), who came to guide the building up of the camp, spend the first night on the field. From Nimue's memories: "The first night on the land. Me in the tent, Andrzej in the car, the yurt under the plastic. It's raw and wet, but I never felt so blessed. Falling asleep, feeling the Heart of the Earth pulsating under my belly, Her warmth embracing my body in the welcoming hug. Feeling extremely safe, like when you know that you belong and you know that nothing can change it, so you always will be supported, guided, healed, fed and embraced, so you know there is nothing to fear. Realizing like if I was trapped and cheated all my life, not being able to find this source and feeling liberated and strong in finding it. Drinking the Earth, Her warmth, Her love, Her wisdom of how to live a good life. Life that is real, free and authentic, dirty and beautiful, naked and strong. Life that is true and that's why it is the way it is, so there is nothing to worry about. Life that I'm made for, that my deepest nature recognizes as the Life, so whatever comes with it is welcome and blessed. Greetings from the land." (pictures by Nimue). / 13 - 14 czerwca 2014, Nimue i Andrzej Młynarczyk (permakultura.com.pl), który przybył aby poprowadzić budowę obozowiska, spędzają pierwszą noc na polu. Ze wspomnień Nimue: "Pierwsza noc na polu. Ja w namiocie, Andrzej w samochodzie, jurta pod plandeką. Jest twardo i mokro, ale nigdy nie czułam się tak błogosławiona. Zasypiając czuję Serce Ziemi pulsujące pod moim brzuchem, Jej ciepło obejmujące moje ciało w powitalnym objęciu. Poczucie bezgranicznego bezpieczeństwa, jak kiedy wiesz, że przynależysz i wiesz, że nic nie może tego zmienić, a zatem już zawsze będziesz wspierana, prowadzona, uzdrawiana, karmiona i obejmowania, a zatem wiesz, że nie ma się czego bać. Uświadamiam sobie poczucie jak gdybym całe swoje dotychczasowe życie była więziona i oszukiwana, niezdolna aby odnaleźć to źródło i doświadczam uczucia wyzwolenia i mocy w odkrywaniu go. Piję Ziemię, Jej ciepło, Jej miłość, Jej mądrość na temat tego, w jaki sposób żyć dobre życie. Życie, które jest rzeczywiste, wolne i autentyczne, brudne i piękne, nagie i mocne. Życie, które jest prawdziwe i dlatego jest takie, jakie jest, a zatem nie ma się czym martwić. Życie, do którego jestem stworzona, które moja najgłębsza natura rozpoznaje jako Życie (przez duże "Ż"), a zatem cokolwiek co się z nim łączy jest witane i błogosławione. Pozdrowienia z ziemi." (zdjęcia: Nimue).
15 - 16 June 2014, the first volunteer, Tomek Sęk, arrives. Together with him and Nimue's brother-in-law, Hexi, as well as Wioleta Farkowska and Kuba Mount, who come to visit for one day, puls Ala Berezowska and Kaya Berezowska, who come from the village, we put up the yurt. Hurray! Nimue's sister, Malina, pregnant at that time, is supporting us with her loving presence and making pictures. (pictures by Nimue and Malina Kosakowska) / 15 - 16 czerwca 2014, przyjeżdża pierwszy wolontariusz, Tomek Sęk. Razem z nim oraz Hexi, szwagrem Nimue, jak też Wioletą Farkowską i Kubą Mount, którzy pojawiają się na jeden dzień oraz Alą Berezowską i Kayą Berezowską, które pochodzą z wioski, rozstawiamy jurtę. Hurra! Siostra Nimue, Malina, w tym czasie będąca w ciąży, wspiera nas swoją kochającą obecnością i robieniem zdjęć. (zdjęcia: Nimue i Malina Kosakowska).
17 June 2014, during the day - making our first toilet, permaculture style; in the evening - music at the fire after welcoming Weronika Bardadyn and Daniel Lis, new volunteers (pictures by Nimue). / 17 czerwca 2014, w ciągu dnia - budujemy naszą pierwszą toaletę, w stylu permakulturowym; wieczorem - muzyka przy ognisku po przywitaniu Weroniki Bardadyn i Daniela Lis, nowych wolontariuszy (zdjęcia: Nimue).
18 - 22 June 2014, our 5 people team (+ Hexi joining us for few days) making basic facilities for the festival space under the guidance of Andrzej Młynarczyk. We also make a trial of putting up the first tipi, but it appears to need shorter poles, so we leave it for later. (pictures by Nimue and Weronika Bardadyn). 18 - 22 czerwca 2014, nasz 5 - osobowy zespół (+ Hexi, który dołączył do nas na kilka dni) pod kierunkiem Andrzeja Młynarczyka buduje podstawowe udogodnienia dla przestrzeni festiwalowej. Podejmujemy też próbę rozstawienia pierwszego tipi, ale okazuje się, że potrzeba do niego krótszych żerdzi, więc zostawiamy to na później. (zdjęcia: Nimue i Weronika Bardadyn).
22 June - 2 July, we stay on the field just with three of us; Nimue, Weronika and Daniel, the last few days just Nimue and Weronika. Sometimes Hexi and Malina or Robert and Artur visit us and support our actions. During that time we put up the first tipi. Salvador sends us a cooking machine from Holland and we make the kitchen ready. Daniel with Weronika make a cantine and the tables and banches in the cantine. Weronika creates also beautiful signs that will serve to guide people into the festival space, parking and toilets (pictures by Nimue and Weronika). / 22 czerwca - 2 lipca, zostajemy na polu w trójkę; Nimue, Weronika i Daniel, a ostatnie kilka dni jedynie Nimue i Weronika. Czasem odwiedzają nas Hexi z Maliną albo Robert z Arturem i wspierają nasze działania. W tym czasie rozstawiamy pierwsze tipi. Salvador przysyła nam z Holandii kuchenkę gazową i urządzamy kuchnię. Daniel z Weroniką budują stołówkę oraz stoły i ławy w przestrzeni stołówkowej. Weronika tworzy też piękne znaki, które posłużą kierowaniu ludzi do przestrzeni festiwalowej, do parkingu i do toalet (zdjęcia: Nimue i Weronika).
Nimue's reflections from around that time: Why am I doing this? There are moments when I ask my self, because it's not always easy and comfortable. Generally it's quite raw, quite dirty, many times quite cold, sometimes quite heavy in a very down-to-earth meaning, when for instance you have to bring 8m long pole from the forest.
Well, the thing is that there is this magnetic power in my belly, claiming irresistibly that this is where It belongs and It's staying here no matter what. This is the power that brought me here, on this Earth and wants to be here for what it came for - for the wind and the fire, for the open space and the sounds of the Nature, for the freedom of Its own Being and the community experience with Others.
This part was restless in me until now and here it's finding peace. No matter how strange, it feels like this part really loves the rawness, the dirt, the cold and the heaviness of the matter. There is something irresistible in it, because it's true, it's no bullshit, it's putting things in the right places without discussion. And when diving here into it, I see how the civilization that we have created is a one big escape from this truth, one big trying to avoid it and go around it and construct all possible structures to stay away from it, while it's eating us every day anyhow.
That's why I'm finding the feeling of rest here, deep rest, because it's no escape place, it's just facing things as they are, in their rawness and in their pure beauty.
And I feel the rightness of it. The feeling that it's the right thing to do on this Planet, especially right now. Even if it's not the most easy thing to do (comfort-wise), still it feels like the most right, obvious and naturally irresistible, because It Is.
Blessings from the Land <3
(pictures in the order: Nimue, Weronika Bardadyn and Małgorzata Gąsiewska)
/
Refleksje Nimue z tego okresu: Dlaczego to robię? Są momenty gdy zadaję sobie to pytanie, ponieważ nie zawsze jest łatwo i wygodnie. Ogólnie rzecz biorąc jest raczej surowo, raczej brudno, wielokrotnie dość zimno, czasami dość ciężko w bardzo przyziemnym znaczeniu tego słowa, gdy na przykład trzeba przynieść z lasu 8-metrową żerdź.
Cóż, istotą sprawy jest to, że jest w moim brzuchu owa magnetyczna siła, która nieodparcie twierdzi, że przynależy właśnie tutaj i że zostaje tutaj choćby nie wiem co. Jest to ta siła, która przywiodła mnie tutaj, na tą Ziemię i chce być tutaj po to, po co tutaj przyszła - dla wiatru i ognia, dla otwartej przestrzeni i odgłosów Natury, dla wolności swego własnego Jestestwa i doświadczenia wspólnoty z Innymi.
Ta część mnie nie mogła dotychczas znaleźć spokoju i znajduje go tutaj. Niezależnie jak dziwnym może się to wydawać, ta część mnie naprawdę kocha surowość, brud, zimno i ciężar materii. Jest w niej coś nieodparcie pociągającego, ponieważ jest prawdziwa, nie ściemnia, bez dyskusji ustawia rzeczy na właściwych miejscach. I gdy zanurzam się w nią tutaj, widzę jak cywilizacja którą stworzyliśmy jest jedną wielką ucieczką od tej prawdy, jednym wielkim usiłowaniem aby jej uniknąć i obejść i zbudować wszelkie możliwe struktury mające na celu trzymanie się od niej z daleka, podczas gdy tak czy inaczej zjada nas ona każdego dnia.
I to dlatego tutaj odnajduję spokój, głębokie poczucie wyciszenia, ponieweż jest to miejsce bez możliwości ucieczki, miejsce, w którym staje się twarzą w twarz z rzeczami takimi, jakimi są, w swojej surowości i swoim czystym pięknie.
I odczuwam słuszność takiej postawy. Mam poczucie, że właśnie to jest właściwą rzeczą do robienia na tej Planecie, szczególnie w naszych czasach. Nawet jeśli nie jest to najłatwiejsze (biorąc pod uwagę komfortowość), nadal czuję, że jest to najwłaściwsza, najbardziej oczywista i naturalnie nieodparta rzecz, ponieważ Jest.
Błogosławieństwa z Ziemi <3
(zdjęcia w kolejności: Nimue, Weronika Bardadyn i Małgorzata Gąsiewska).
Well, the thing is that there is this magnetic power in my belly, claiming irresistibly that this is where It belongs and It's staying here no matter what. This is the power that brought me here, on this Earth and wants to be here for what it came for - for the wind and the fire, for the open space and the sounds of the Nature, for the freedom of Its own Being and the community experience with Others.
This part was restless in me until now and here it's finding peace. No matter how strange, it feels like this part really loves the rawness, the dirt, the cold and the heaviness of the matter. There is something irresistible in it, because it's true, it's no bullshit, it's putting things in the right places without discussion. And when diving here into it, I see how the civilization that we have created is a one big escape from this truth, one big trying to avoid it and go around it and construct all possible structures to stay away from it, while it's eating us every day anyhow.
That's why I'm finding the feeling of rest here, deep rest, because it's no escape place, it's just facing things as they are, in their rawness and in their pure beauty.
And I feel the rightness of it. The feeling that it's the right thing to do on this Planet, especially right now. Even if it's not the most easy thing to do (comfort-wise), still it feels like the most right, obvious and naturally irresistible, because It Is.
Blessings from the Land <3
(pictures in the order: Nimue, Weronika Bardadyn and Małgorzata Gąsiewska)
/
Refleksje Nimue z tego okresu: Dlaczego to robię? Są momenty gdy zadaję sobie to pytanie, ponieważ nie zawsze jest łatwo i wygodnie. Ogólnie rzecz biorąc jest raczej surowo, raczej brudno, wielokrotnie dość zimno, czasami dość ciężko w bardzo przyziemnym znaczeniu tego słowa, gdy na przykład trzeba przynieść z lasu 8-metrową żerdź.
Cóż, istotą sprawy jest to, że jest w moim brzuchu owa magnetyczna siła, która nieodparcie twierdzi, że przynależy właśnie tutaj i że zostaje tutaj choćby nie wiem co. Jest to ta siła, która przywiodła mnie tutaj, na tą Ziemię i chce być tutaj po to, po co tutaj przyszła - dla wiatru i ognia, dla otwartej przestrzeni i odgłosów Natury, dla wolności swego własnego Jestestwa i doświadczenia wspólnoty z Innymi.
Ta część mnie nie mogła dotychczas znaleźć spokoju i znajduje go tutaj. Niezależnie jak dziwnym może się to wydawać, ta część mnie naprawdę kocha surowość, brud, zimno i ciężar materii. Jest w niej coś nieodparcie pociągającego, ponieważ jest prawdziwa, nie ściemnia, bez dyskusji ustawia rzeczy na właściwych miejscach. I gdy zanurzam się w nią tutaj, widzę jak cywilizacja którą stworzyliśmy jest jedną wielką ucieczką od tej prawdy, jednym wielkim usiłowaniem aby jej uniknąć i obejść i zbudować wszelkie możliwe struktury mające na celu trzymanie się od niej z daleka, podczas gdy tak czy inaczej zjada nas ona każdego dnia.
I to dlatego tutaj odnajduję spokój, głębokie poczucie wyciszenia, ponieweż jest to miejsce bez możliwości ucieczki, miejsce, w którym staje się twarzą w twarz z rzeczami takimi, jakimi są, w swojej surowości i swoim czystym pięknie.
I odczuwam słuszność takiej postawy. Mam poczucie, że właśnie to jest właściwą rzeczą do robienia na tej Planecie, szczególnie w naszych czasach. Nawet jeśli nie jest to najłatwiejsze (biorąc pod uwagę komfortowość), nadal czuję, że jest to najwłaściwsza, najbardziej oczywista i naturalnie nieodparta rzecz, ponieważ Jest.
Błogosławieństwa z Ziemi <3
(zdjęcia w kolejności: Nimue, Weronika Bardadyn i Małgorzata Gąsiewska).
2 - 6 July 2014, Salvador arrives and they spend few days with Nimue alone, resting, meanwhile receiving Nimue's father and collecting stones for the future sweatlodges (pictures by Nimue). / 2 - 6 lipca 2014, przyjeżdża Salvador i razem z Nimue spędzają kilka dni samotnie, odpoczywając, w międzyczasie przyjmując tatę Nimue, z którym gromadzą kamienie na przyszłe szałasy potów (zdjęcia: Nimue).
7 - 12 July 2014, new volunteers arrive - Daniel van der Wal, Ka Runa, Shanti Yeshe and Stanley Roche. With their help we put up two more tipis and make the second part of the cantine. Thanks to Ka Runa we finally get some really good quality pictures of the space and people. / 7 - 12 lipca 2014, przyjeżdżają nowi wolontariusze - Daniel van der Wal, Ka Runa, Shanti Yeshe i Stanley Roche. Z ich pomocą rozstawiamy dwa kolejne tipi i dobudowujemy drugą część stołówki. Dzięki Ka Runie mamy wreszcie naprawdę dobrej jakości zdjęcia przestrzeni i ludzi.
Pictures by Nimue / Zdjęcia Nimue:
Pictures by Nimue / Zdjęcia Nimue:
Pictures by Ka Runa / Zdjęcia Ka Runy:
13 July 2014, the last day before the Opening, our brave men are putting up the last, 8-meter tipi during the day and in the evening we receive the first guests, coming all the way from Holland. Amongs them Elisabeth, Salvador's mother, Helena, a half-Polish volunteer, and Ben with Eleonora, the creators of Aardenwerkvakantie which was an inspiration for Body Earth Love Festival (pictures by Ka Runa). / 13 lipca 2014, ostatni dzień przed Otwarciem Festiwalu, w ciągu dnia nasi dzielni mężczyźni rozstawiają ostatnie, 8-metrowe tipi, a wieczorem przyjmujemy pierwszych gości, jadących aż z Holandii. Wśród nich Elisabeth, mama Salvadora, Helena, wolontariuszka półpolskiej krwi, oraz Ben z Eleonorą, twórcy Aardenwerkvakantie (Wakacje Pracy z Ziemią), które były inspiracją dla Festiwalu Ciało Ziemia Miłość (zdjęcia: Ka Runa).